Trofeistyka jest jedną z bardzo interesujących sfer łowiectwa. Z jednej strony ma bardzo długą historię, bowiem od zamierzchłych czasów wielcy myśliwi gromadzili trofea jako pamiątki swoich największych sukcesów, w dodatku zarówno ci, wywodzący się z wielkich królewskich rodów, jak i przedstawiciele ludów prymitywnych. Trofeum otaczano czcią i przez wieki było jednocześnie hołdem oddanym zwierzynie, jak i potwierdzeniem myśliwskiego kunsztu jego posiadacza. Ozdabiano nimi dwory, zamki i jurty, czy też bojowe odzienie. Wodzowie okrywali się skórami wielkich drapieżników, a profesorowie ozdabiają do dziś swe płaszcze skórkami gronostajów. Trofeum podkreśla status społeczny i świadczy o tym, że w hierarchii jego posiadacz osiągnął sukces i cieszy się ogólnym szacunkiem.
Spośród trofeów najczęściej rzucają nam się na myśl piękne jelenie poroże, niedźwiedzia skóra przed kominkiem, czy wypchany lew w salonie milionera. Są to trofea krzyczące swoją wielkością, bardzo manifestacyjne, chętnie obecne w mediach czy kulturze. A przecież trofeistyka skupia również te mniej pop-kulturowe, nieznane nie tylko przeciętnym Kowalskim, ale nawet niektórym myśliwym pamiątki! Dziś opowiemy Wam o niektórych z nich, które rzadko są opisywane, rzadko pojawiają się na salonach, a może nawet nie tyle rzadko, co trzeba nieco wytężyć wzrok, aby je ujrzeć, gdyż używane są głównie w jubilerstwie. A trofea te mogą przypominać o iście królewskich łowach!
W Polsce polowania na ptactwo są od lat skutecznie - niestety - tępione przez środowiska nazywające się pro-ekologicznymi. Liczne i niezagrożone w żaden sposób kaczki, gęsi, łyski czy bażanty są w coraz bardziej irracjonalny sposób „chronione” przed myśliwymi, ze szkodą dla ekosystemu. Nie to jednak jest dziś naszym tematem - z racji na coraz mniejsze możliwości polowań na ptaki, coraz mniejsze tymi łowami zainteresowanie, coraz rzadziej pojawiają się tematy związane z trofeami pochodzącymi z łownych ptaków. Bardzo istotne są wśród nich gastrolity - niezwykle ciekawe nie tylko z łowieckiego, ale i biologicznego punktu widzenia.
Gastrolit to bowiem kamyk lub sporych rozmiarów ziarnko piasku, które połknął kurak, taki jak na przykład bażant, głuszec, cietrzew, a który to kamyk służy ptakowi do rozcierania pożywienia bezpośrednio w żołądku. Pierwsze gastrolity wspomagały trawienie nie ptaków, a ich bezpośrednich przodków, czyli dinozaurów - to w skamieniałościach szkieletów olbrzymich gadów odnajdywano liczne kamyki, niektóre o średnicy nawet dziesięciu centymetrów.
Współczesne kuraki również połykają niewielkie kamyki, które wspomagają rozcieranie ziaren w ich żołądkach. Bardzo specyficznie wyglądają gastrolity kuraków w zaawansowanym wieku, bowiem z uwagi na oddziaływanie soków trawiennych oraz długotrwałe ocieranie kamyka o ziarna połykane przez ptaka, ich kształt jest kulisty i wręcz obrobiony. U cietrzewi czy głuszców kamyki mają większe rozmiary, niż u bażantów - z tej racji doskonale nadają się na bardzo ciekawe trofeum łowieckie. Zwykle umieszcza się je w sygnecie lub pierścieniu, zamiast kamienia szlachetnego, w centralnym punkcie. Tylko wytrawny i bywały łowca dostrzeże i doceni wartość takiej biżuterii, a jej właściciel z pewnością będzie miał wiele ciekawych łowieckich przygód do opowiedzenia. Polowania na duże leśne kuraki są bowiem w Polsce od lat niemożliwe, a ich miłośnicy wyjeżdżają do białoruskiej części Puszczy Białowieskiej, lub do Skandynawii, gdzie tych ptaków jest pod dostatkiem. Samo polowanie na kuraki leśne jest niesamowitą i bardzo unikatową przygodą, ale te ze szczegółami opiszemy Wam innym razem.
Nie brakuje natomiast w Polsce jeleniowatych, a zwłaszcza przedstawicieli jelenia szlachetnego. Naturalnie najpopularniejszym trofeum jest imponujące poroże samców tego gatunku, ale wielu ludzi słyszało również o grandlach - szczątkowych kłach przedstawicieli jeleniowatych, które bardzo często służą za zwieńczenie myśliwskiej biżuterii. WYkonuje się z nich pierścionki, naszyjniki czy kolczyki, umieszcza w odznakach, broszkach czy szpilkach do krawatu, zamiast kamieni szlachetnych. Jest jednak jeszcze jedno, przez wielu nieznane lub zapomniane trofeum, które również można wykorzystać w jubilerstwie, mianowicie kostka świętego Huberta.
Chociaż kości świętego Huberta najczęściej szuka się u starych jeleni, występować one mogą również u danieli, muflonów czy saren. Jest to skostniała chrząstka umiejscowiona na sercu zwierzyny, na granicy komór i przedsionków. Ma cienki, podłużny kształt, oraz rozmiar zależny od gatunku, u którego występuje. Zdarza się, że przybiera ona formę krzyża, przez co przypisywano jej ochronne działanie i noszono jako amulet. W dawnych czasach sugerowano również, iż starta kostka sercowa uśmierza dolegliwości żołądkowe i mdłości. Obecnie najczęściej umieszcza się ją na spreparowanym na desce trofeum, pod medalionem.
To trofeum jest chyba całkiem nieźle znane czytelnikom starszej daty - zajęcza lub królicza łapka były bowiem powszechnie uważane za symbol sukcesu, szczęścia i dobrobytu. Zając jako zwierzę bardzo czujne i szybkie, sprytne i zwinne, nie był łatwym celem do upolowania. Polowano na nie z pomocą chartów lub ptaków drapieżnych, ale i te musiały wykazać się wyjątkową prędkością i zwinnością. Dlatego też w amuletach z szarego kłapouszka doszukiwano się emanacji najważniejszych jego cech - prędkości, zdolności do ucieczki, płodności i sprytu. Amulety te miały oddalać nieszczęście, chronić noszącego je przed kłopotami lub złymi przygodami, ale również wzmagać płodność i przynosić zdrowy przychówek, lub świadczyć o osiągnięciu przez chłopca dojrzałości. Wśród plemion celtyckich polowanie na króliki lub zające było swego rodzaju potwierdzeniem przez młodych mężczyzn ich sprawności, inicjacją i egzaminem dojrzałości. Po upolowaniu pierwszego w życiu szaraka, chłopcu wręczano odciętą łapkę i jednocześnie przyjmowano go do grona dorosłych.
Dziś niewiele osób traktuje łapkę jako trofeum; jeśli myśliwy ma zamiłowanie do wędkowania, może wykorzystać turzycę z podeszwy (sierść) do wykonania naturalnej muchy, lub po zasuszeniu dać psom jako gryzak. W magiczne właściwości wierzy coraz mniej osób, a włochata łapka w niektórych wzbudza delikatne obrzydzenie. Być może jednak wśród myśliwych wróci niebawem do łask, a to z uwagi na coraz trudniejszy dostęp do polowań na zające - zajęcza łapka może stać się zatem synonimem przynależności do elit, które na takie łowy mogą sobie pozwolić!